Bajka o czekającym królu i biegnącej księżniczce Drukuj
Marysia pisze...
piątek, 11 lutego 2011 23:46

Jan 15, 12 - 15.17- Nie zgadniesz, królu, o czym ci dzisiaj opowiem - księżniczka przejęta i zdyszana wpadła do komnaty tuż przed kolacją. Wszystko już było gotowe. Czekał na nią przy stole.

- Oni kochają mnie !!! - wykrzyknęła, śmiejąc się i łapiąc szybko oddech. Fale emocji było widać w każdym jej ruchu, brzmiały w każdym słowie wypowiadanym z pośpiechem. Patrzył cierpliwie, spokojnie, z lekkim uśmiechem. Ogarniał wzrokiem każdy jej ruch.

- To było cudowne spotkanie. Po prostu przecudowne - usiadła wreszcie na krześle i spojrzała na stół. Miód, zioła, wino, woda i chleb. Jego dłonie oparte na krawędzi, ramiona lekko falujące oddechem jak karty grubej księgi wertowanej szybko.... Przeżegnała się i zaczęła jeść. Słuchał i patrzył uważnie.

- Znowu coś się zmieniło. Jestem inna po powrocie - dźwięk jej głosu przeplatał się z metalicznym pobrzękiwaniem sztućców. - I wcale nie dlatego, że tak świetnie się czuję. Nie wiem, jak to ująć.. ale ty wiesz, co mam na myśli - spojrzała na niego z zaufaniem.

- Wiem - odparł i podał jej chleb. Wzięła w dłoń, ugryzła mały kęs, połknęła i.... roześmiała się. 

- Nakarmili mnie, ale nadal jestem głodna.

Przysunęła półmisek z ziołami i nałożyła trochę na talerz. Są mało smaczne, ale konieczne.

- A ty ? - zapytał unosząc brwi. - Czy coś zaniosłaś do nich ?

- Mniej, niż mogłam - odpowiedziała po chwili, przełykając gorzkie liście. Zabrzmiało trochę niewyraźnie, ale i tak zrozumiał. Zmrużył oczy. Zawahała się - co teraz powie....

- Mniej niż mogłaś, owszem - przytaknął. - Ale i tak cię kochają. Przed tobą jeszcze wiele nauki.

Znowu powiedział prawdę, zarazem ucinając u korzenia pączkujące babskie wątpliwości i obawy - tak celnie i konkretnie, że zamilkła. Jeśli totalne bezpieczeństwo - to tylko u niego... Dokończyła posiłek, spróbowała wina. Długą chwilę siedzieli w milczeniu; jej emocje opadały. Wiedział, że dla niej właśnie ten moment jest najpiękniejszy: wspólna chwila ciszy na początku nocy.

- Najadłaś się ? - spytał wreszcie, nie spuszczając z niej wzroku.

- Nikt nie przyrządza kolacji tak, jak ty - odrzekła z wdzięcznością. - Zawsze w sam raz.

Nagle zerwała się z krzesła, zgięła wpół i przechyliwszy ku niemu przez kant stołu, objęła go za szyję.

- Coś ci jeszcze powiem - wstrzymała na moment oddech czując potęgę jego ramion - oni są teraz moimi przyjaciółmi....

Niespodziewanie chwycił ją, pociągnął ku sobie tak silnie, że straciła równowagę i spadła mu w ramiona ze śmiechem, kończąc :

- ..... tak ich już nazywam !

Skinął głową z aprobatą. Pozwolił wtulić się w siebie, ale po chwili wypuścił ją z objęć i postawił mocno na ziemi. Dmuchnął we włosy żartobliwie i przyjrzał jej się uważnie. Po chwili namysłu sięgnął po jaśniejący na stole kandelabr, przysunął go do siebie. Patrzyła wyczekująco, nie wiedząc jeszcze, co zamierza.

Król wyjął najmniejszą świecę. Uważając, by przy zmianie położenia płomień nie zachwiał się i nie stracił na sile, podał księżniczce. Spojrzała na moment za okno, w przestrzeń nocy - i z determinacją chwyciła świeczkę. Popatrzyła mu z bliska w twarz. Jego oczy miały w sobie nieskończenie więcej ognia, niż płomyk w jej dłoni. Ogarnęło ją nagle wzruszenie.

- Nazwałam ich swoimi przyjaciółmi - powtórzyła zdecydowanym tonem.

- Ja też ich tak nazwałem : swoimi przyjaciółmi.... - odrzekł - i  to  o wiele wcześniej, niż ty. Biegnij. Chcę, żebyś im o tym przypomniała.

Ruszyła w stronę wyjścia. Drzwi skrzypnęły i otwarły się przed nią, jakby ustępując z szacunkiem.... W progu oparła się o nie na moment i z wahaniem odwróciła się, żeby na niego spojrzeć jeszcze raz. Lecz on odszedł od stołu; był już przy wschodnim oknie. Patrzył w ciemność, jakby na coś czekał. Przeniknęło ją współczucie.

- Może jednak zostanę tutaj z tobą.... żebyś nie był tak bardzo samotny... - szepnęła. Stał tyłem do niej i nie widziała już jego twarzy.

- Biegnij - odparł z naciskiem. - Moja samotność to tylko decyzja, żeby czekać na ciebie.

Posłuchała. Odwróciła się i zbiegła na dół, przekroczyła otwartą bramę. Spoglądał z miłością, jak wbiega na pagórek, dociera do ogrodu i zostawiając ślady na ścieżce, znika w gąszczu drzew i krzewów.

Patrzył w tamtą stronę jeszcze bardzo długo, jakby czas nie istniał. Wreszcie zbliżył się do stołu. Pozbierał naczynia, strzepnął obrus. Potem podszedł do drzwi, przyjrzał się z bliska umieszczonym na nich ornamentom. Z czułym skupieniem dotknął dłonią rzeźbionych w drewnie postaci. Wrócił do stołu, podniósł kandelabr i dmuchnął krótko. Świece zgasły natychmiast.

- Czekam na ciebie - powtórzył w ciemności.

Zmieniony: sobota, 12 lutego 2011 17:52