Blog Staszka - 2019.01.21: Odwiedziny PDF Drukuj Email
Blog Staszka
środa, 23 stycznia 2019 19:21

W ciągu ostatnich dwu tygodni odbyłem kilka wypraw do domów dzieci adaptowanych. Chciałem zebrać od nich listy, które miały napisać do swoich rodziców w Polsce. Mówiliśmy im o tym aby przygotowali takie listy przy rozdawaniu paczekm świątecznych. Zabiorę je ze sobą do kraju. Poza tym chciałem też zobaczyć w jakich mieszkają warunkach. W poprzednią sobotę odbyłem jedna z takich tras w towarzystwie Pana Fryderyka i jego córki. Trasa liczyła blisko 10 km i obejmowała też domy do których dojazd samochodem nie był możliwy. Siostra Edyta na tak długą pieszą trasę nie mogła sobie pozwolić po operacji kolan, stąd wybrałem się jako biały sam. Poniżej kilka zdjęć z mojej pierwszej wyprawy.

Na tym zdjęciu jest jedna z nielicznych rodzin w składzie ojciec, matka, dzieci. Są na tle ich chatki. Rodzice nie mają jednak żadnego ślubu bo nie stać ich na to. To że jest ojciec i matka są razem na tutejsze warunki to i tak duży sukces.

WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.15.41

Kolejne dziecko na zdjęciu jest z babcią. Po jakimś czasie pojawiła się mama. W drodze jak widać kolejne dziecko. Pytanie o ojców tych dzieci kończy się uśmiechem. Chyba tylko ja zadaje im takie dziwne pytanie.

WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.15.51WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.16.00

W czasie tej przechadzki nagle zauważam białą twarz, która wychodzi z drewnianego domku (zaskoczony nie zrobiłem niestety  żadnego zdjęcia). Biała twarz to tu tak jakby ktoś swój. Młoda ładna kobieta. Pytam co tu robi. Jest ze Stanów i jest nauczycielką angielskiego w pobliskim college. Realizuje swoje marzenie. Przyjechała tu, aby charytatywnie uczyć kameruńskie dzieci angielskiego. Super.

Do następnego domku zostaliśmy zaproszeni do wewnątrz. Nie było się czego wstydzić w tym przypadku, bo dom murowany wybudowany z pomocą sióstr. Rodzina niepełna. Ojciec każdego dziecka inny i nie znany. To wiem od sióstr i o ojca tu już nie pytałem. Trójka dzieci w adopcji. Na zdjęciu na zewnątrz rodzina na tle domu sąsiada. Takie ustawienie wybrałem ze względu na słońce. Najstarsza córka na zdjęciu już ze swoim własnym dzieckiem.

WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.16.30WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.16.38

Na tym zdjęciu sytuacja występująca rzadko tutaj w Kamerumie. To matka opuściła rodzinę i poszła do innego. Wychowaniem dwu córek zajmuje się ojciec. Biednie wyglądające  dziewczyny. To był ich najładniejszy strój jaki miały na zapowiedziane ze mną spotkanie. Tak jak dla każdej odwiedzanej rodziny dałem im małe cadeau na słodycze. Te dziewczyny cieszyły się najbardziej ze wszystkich dzieci.

WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.16.51WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.16.56

Kolejne adoptowane dziecko to chłopak po mojej prawej stronie. Inne dzieci zawsze chętnie przyłączają się do zdjęcia. Chłopak nie ma rodziców. Został znaleziony jako niemowlę. Przyjęła go do siebie rodzina Pani Agnieszki jako dziesiąte dziecko. Trzeba przyznać, że pod tym względem oni są niesamowici. Ta rodzina w ten sposób już przyjęła kilkoro dzieci, które teraz studiują w Yaounde. Pani Agnieszka pracuje obecnie u sióstr. Jej mąż pracuje w przedszkolu (ten pan od kosiarki). Mają dom murowany w stanie surowym. Z trudem go wykańczają. To jedna z rodzin, która może być wzorem dla innych i jest nadzieją kościoła na przyszłość. Są liderami L'Equipe de Notre Damę. Syn Narcisse jest w seminarium.

WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.17.08

Kolejna rodzina, do której aby wejść do domu trzeba było wspiąć się na wysokość trzech schodów, bo schodów brak. Na razie, w porze suchej, można jakoś się wdrapać. Ale jak oni wchodzą w porze mokrej, gdzie  wszystko jest błotnistą mazią? Ojciec pozostawił rodzinę i ma już nową. Chłopaki są bardzo bystre i zdolne. Mówią dobrze po angielsku po sześciu latach nauki w szkole. W Europie daleko by zaszli. Tutaj ich marzenia nie sięgają wysoko. Jeden z nich chce być żołnierzem, drugi policjantem. Tego po prawej stronie matki adaptuje nasza Tereską G. (minister d/s misji w PP).

WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.17.23

Ostatnia rodzina w tym dniu to rodzina Fryderyka (bez dwu najstarszych córek, które są w szkole w Bertoua). Od niedawna małżeństwo ze ślubem kościelnym. Już są wciągnięci do L'Equipe de Notre Damę. Są bardzo szczęśliwi i wdzięczni z tego by powodu. Dostałem dwa listy od ich dzieci, w których dziękują za ślub swoich rodziców.

WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.17.44

A propos Fryderyka to jak myślicie, co było jego marzeniem jak miał 17 lat i był tak poważnie chory, że prawie umierał. O czym mógł marzyć w takiej sytuacji tak młody człowiek w Afryce? Otóż żałował, że umiera i nie pozostawia po sobie żadnego potomka. Zwierzył się nam, że modlił się wtedy do Matki Bożej, aby mógł mieć przynajmniej jedno dziecko i wtedy dopiero umrzeć. Teraz jest bardzo szczęśliwy także  dlatego, że ma tak liczną rodzinę. Posiadanie dzieci to tutaj największe pragnienie wszystkich Kameruńczyków. My nie jesteśmy w stanie ich do końca zrozumieć.

Widzieliście na zdjęciu Vasti i jej ogromne kalectwo. Vasti jest w wieku dojrzewania i siostra Anna martwi się, aby ją ktoś nie wykorzystał. To się tu niestety zdarza. Natomiast największym marzeniem babci Vasti jest to, aby urodziła ona przynajmniej jedno dziecko. Podobnie jest w przypadku Mimi. Trudno nam sobie wyobrazić, aby ona mogła począć i wychować dziecko. Jej babcia natomiast chciałabym aby w przyszłości pozostawiła po sobie przynajmniej jedno dziecko. Dla nich życie bez pozostawienia po sobie potomstwa nie ma sensu, jest stracone.

WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.18.04WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.18.17

Na spotkaniu z okazji ślubów zakonnych siostry Raisy (wcześniej błędnie pisałem Larisy), a było to kilka dni po moim przyjeździe do Kamerunu, dowiedziałem się, że jedna z jej cioć strasznie przeżywała to, że poszła ona do zakonu i nie pozostawiła wcześniej żadnego potomka. Co ona zrobiła - mówiła. Mogła przynajmniej urodzić dziecko i zostawić rodzinie i potem pójść do zakonu. Jej życie teraz nie ma sensu. Decyzji Raisy nie zaakceptowała połowa jej rodziny, w tym jeden brat, i nie byli obecni na święceniach. Myślałem wtedy, że ta Pani się upiła i wygaduje takie rzeczy. Teraz wiem, że to było powiedziane poważnie. Wybór życia zakonnego w Afryce i życie w  celibacie wymaga tutaj dodatkowego wyrzeczenia się tego, co dla nich jest bardzo ważne od wieków.

Podam przykład jak jeden kleryk próbował połączyć jedno z drugim i przed wstąpieniem do seminarium, na życzenie rodziny, postarał się im pozostawić potomka. Na moich filmach z kościoła można go zauważyć. Otóż jemu nie udało się tak do końca. Jego partnerka zaraziła go AIDS i już zmarła kilka lat temu nie dając mu potomka. On jest cieniem człowieka. Nie wiadomo co z nim teraz zrobić. Wyświęcić na kapłana czy czekać aż lada chwila umrze. Trwa to już 11 lat jak jest diakonem. Po tym fakcie teraz  sprawę stawia się jasno i przed przyjęciem do seminarium przeprowadza się badanie lekarskie na AIDS. Gdy to zapowiedziano pierwszy raz, to ostatniej nocy przed badaniem stan kleryków zmniejszył się znacznie. Podobnie robi się w przypadku kandydatek na siostry zakonne. Siostra, która prowadziła takie rozmowy z kandydatami, mówiła, że jednym z częstych pytań było, jak uniknąć niechcianej ciąży. Siostry zorientowały się, że dziewczyny nie posiadają elementarnej wiedzy w tych sprawach.  Podjęły w szkołach szeroką akcję edukacyjną. Po jednej z takich lekcji podszedł do siostry młodzieniec i zapytał, co ma  robić i jak to pogodzić z tym, co mówi siostra, a tym czego chcą od niego rodzice. Jego rodzice uważają, że dopóki nie będzie miał dziecka, to nie jest prawdziwym mężczyzną. Widać, że akcję edukacyjną trzebaby zacząć od dorosłych. Ale to nie jest wykonalne.

Kolejna wyprawa była już innym razem samochodem z siostrą Edytą do Pani Natalii.

Pani Natalia jest osobą z upośledzeniem umysłowym nabytym po przebytej w młodości chorobie zapalenia opon mózgowych. Nie mówi, ślina jej cieknie z ust. Mieszka ze swoją matką. Jej matki nie ma na zdjęciu, bo tego dnia była w polu odległym o ok. 10 km. Drewniany domek wybudowała im siostra Edyta, jak pracowała tu w Doume pierwszy raz po opuszczeniu Rwandy ok. 20 lat temu. Pani Natalia ma już piątkę dzieci. Nie wiadomo, kto jest ich ojcem. Dwoje dzieci ma imiona polskie (Edyta i Mirek) jako wyraz wdzięczności za otrzymaną pomoc po ich urodzeniu od polskich misjonarzy. Tyle razy została wykorzystana. Tak współczują jej biali. Ale czy ona jest z tego powodu nieszczęśliwa?
Czy byłaby szczęśliwsza gdyby była sama? Śmiem w to wątpić po tym, czego tu się dowiedziałem o ich wyobrażeniu szczęścia. Trudno zresztą się dowiedzieć, bo nie mówi.

WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.18.50WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.18.53

WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.18.56WhatsApp Image 2019-01-21 at 14.19.01

Odwiedziliśmy rodzinę Natalii, bo dzień wczesniej wpadła do nas jej córka Edyta, która jest tu w szkole obok nas w college. Wszystkie dzieci są zdrowe i ładne.

Zmieniony: środa, 23 stycznia 2019 20:09
 
RocketTheme Joomla Templates