22 grudnia 2010
Ta pieśń, Magnificat, jest ze szczęścia. My śpiewamy rzadko. Szczęście postradaliśmy? Nie ustajemy w melodiach smutnych, ponurych, w jękliwych skargach i bolesnych żalach. Tak, prawda, jest dużo trudnych spraw i złych ludzi. I Maria miała swoje dni targane lękiem, pełne strachu o siebie i swoje Dziecko.
Skąd Jej szczęście, które wyśpiewuje sobie i Elżbiecie? Bo wejrzał na Nią Bóg, jak sama mówi. Tego też możemy być pewni i my. I zdążyć się ucieszyć, lecąc z torbami pełnymi zakupów, zdzierając łuski z karpi i doglądając makowca w piekarniku.
Wejrzał na mnie Bóg, na moje wszystkie najtrudniejsze sprawy, na moją rodzinę, na dzieci, rodziców. Zainteresował się moim sercem i życiem.
I tak wejrzał, tak się zainteresował naszym życiem, że już pozostał z nami, zamieszkując właśnie tu. Do szczęścia i śpiewania naprawdę ważne powody.
Łaski pełna, módl się za nami. Amen.
ks. M. Puzewicz
|