Są daty ważne, może nie tylko dla mnie. Daty, które pamiętam, myślę nad nimi i próbuję zrozumieć ich sens.
Trzynasty grudnia 1981. Pierwszy września 1939. Szesnasty października 1978. Jedenasty września 2001. Stan wojenny, początek Drugiej Wojny Światowej, wybór Polaka na papieża, atak terrorystyczny na Amerykę, World Trade Center.
Czytam o szalonych pomysłach pastora z Florydy (chciał dziś spalić publicznie Koran). Czytam także o zamachu na bazarze we Władykaukazie, w Osetii Północnej, sprzed dwóch dni.
Mam wrażenie, że w skali globalnej, nikt do końca nie panuje nad możliwościami niszczenia na ogromną skalę. Dziewięć lat temu uświadomiłem sobie (po ataku na World Trade Center), że zło ma gigantyczne pole do działania. Tak wspaniałe rzeczy, jak Internet, sms, mail, karty bankowe, to wszystko może być użyte przeciwko ludziom.
W możliwościach współczesnej technologii upatruję także źródła nadziei. Równie szybko i dokładnie możemy dziś rozsyłać rozkazy o zagładzie setki ludzi, jak i zaproszenia do Światowego Dnia Miłości, jeśli taki ktoś ogłosi.
Na przekór malkontentom i pesymistom, wierzę w lepsze czasy. Dziś modlę się za trzy tysiące ofiar w Ameryce (sprzed 9 lat), z nadzieją, że nigdy się podobna tragedia nie powtórzy. Przy rocznicach takich jak dzisiejsza, mam przeczucie, że wciąż musimy, każdy na swoim własnym podwórku, mnożyć ciepło, ożywiać solidarność, przełamywać się ku dobru, zachowywać pokój i wzmagać przebaczenie. Przecież nawet małe fale złości, gniewu, zawiści, wrogości i pogardy mogą złączyć się w jakiś katastrofalny strumień zła. Zło dobrem zwyciężaj, to codziennie jest naszą misją.
ks. M. Puzewicz
|