W poszukiwaniu idei olimpijskich. Więcej niż złoto PDF Drukuj Email
Sport i okolice
wtorek, 07 sierpnia 2012 01:30

Igrzyska Olimpijskie minęły półmetek. Po kilku dniach słabszych występów naszych sportowców, doczekaliśmy się w końcu mocnego polskiego akcentu na sportowych obiektach Londynu. Trzy medale i dwukrotnie odegrany Mazurek Dąbrowskiego przyniosły kilka miłych chwil.

Danuta Górniak: - Na kolejną rozmowę umawialiśmy się, gdy reprezentanci Polski zdobędą kolejne medale, możemy więc kontynuować. Miniony piątek przyniósł nam aż trzy i to zdobyte w znakomitym stylu. Ciężarowiec Adrian Zieliński, lekkoatleta Tomasz Majewski i wioślarki Julia Michalska z Magdaleną Mularczyk pokazali wielka klasę.

Maciej Prochowski: - Przyznam się, że miałem wielkie szczęście, bo w natłoku obowiązków udało mi się na żywo obejrzeć dwa finałowe konkursy zakończone zdobyciem złotych medali. Szkoda tylko, że nasze dzielne wioślarki startowały rano i zawodów tych nie widziała zapewne większość olimpijskich kibiców.

- Dwa złote i brązowy medal zostały zdobyte po zaciętej walce. Pchnięcie kulą, podnoszenie ciężarów i wioślarstwo, to mniej popularne, ale bardzo widowiskowe dyscypliny sportu. A gdy popatrzymy na wyniki naszych mistrzów, to wychodzą oni wręcz na herosów. Ważący 85 kilogramów Adrian Zieliński dźwigał ponad 200 kilo, z kolei Tomasz Majewski wypychał 7-kilową kulę prawie na 22 metry. To niesamowite!

- Niezapomnijmy jeszcze o wioślarkach. Po zdobyciu trzeciego miejsca Magda Mularczyk była tak wycieńczona, że nie mogła dojść do podium o własnych siłach. Podstawiono jej nawet wózek inwalidzki. To prawda, sportowcy osiągają znakomite, wręcz niewiarygodne wyniki, ale to wielkie wyzwanie dla organizmu człowieka i nieprawdopodobny wysiłek. Polakom udało się przełożyć niezwykle wyczerpujące przygotowania na sukces, doprowadzili swoją pracę do końca i należy im się wielkie uznanie. Nie wolno nam jednak zapomnieć o dziesiątkach innych zawodników, którzy nie zdobyli medali, ale jednak z wielką godnością reprezentowali Polskę na Igrzyskach Olimpijskich.

- Ale wspaniałe wyniki nie zawsze są osiągnięte w uczciwy sposób. Sport przesączony jest coraz częściej zabronionym wspomaganiem. To już nie są nawet tradycyjne środki dopingujące. Coraz częściej mówi się o dopingu technologicznym lub cyberdopingu.

- To prawda, w pogoni za rekordami, a co się z tym wiąże za wielkimi pieniędzmi zbyt często ucieka się do nieuczciwości. Wzmocnienie ludzkim organizmów pozwala na osiągnięcie jeszcze lepszych wyników i tak naprawdę od lat trwa pojedynek wszelkich komisji zwalczających doping z coraz to nowymi niedozwolonymi metodami. Niestety szybko rozwijająca się technika niesie wiele nowych możliwości, nie tylko w temacie środków farmaceutycznych. Ostatnio sportowcy stosują przeróżne specjalne kombinezony, które zmniejszają opór powietrza lub wody. Również coraz więcej sprzętu, tyczki, deski, oszczepy czy w sportach zimowych narty i bobsleje są wykonywane z najnowocześniejszych materiałów, gwarantujących lepsze wyniki. Szczerze mówiąc coraz bardziej oddalamy się od idei czystego sportu opartego na sile ludzkich mięśni.

- Ale w dobie tak szybkiego rozwoju techniki to raczej nieuniknione? Wszystko się zmienia, nowe technologie coraz bardziej ingerują w nasze życie codzienne. Nie da się chyba uchronić sportu od  nowoczesności?

- Pewnie, że się nie da, ale zastanówmy się gdzie jest granica? Już dziś mówi się o zagrożeniach modyfikacji genetycznych ludzkich organizmów lub o wszczepach zaawansowanych technologicznie chipów poprawiających wydajności. Boję się, że w tym wszystkim całkowicie zgubimy sens, nie tylko założeń olimpijskich, ale w ogóle zwykłych konkurencji sportowych.

- Miejmy nadzieję, że władze sportowe z Komitetem Olimpijskim na czele będą trzymały pieczę na czystością i uczciwością rywalizacji, chociaż w czasie Igrzysk w Londynie widzieliśmy chyba zbyt dużo incydentów nie mających nic wspólnego z fair play. Kilkoro zawodników przyłapanych na dopingu, sporo bardzo kontrowersyjnych werdyktów sędziowskich, ale mnie najbardziej poruszyło niesportowe zachowanie badmintonistek Indonezji, Chin i Korei .

- Niestety takie sytuacje zdarzają się zbyt często. Wspomniane sportsmenki rywalizujące w grze deblowej, miały zapewniony awans do kolejnej fazy turnieju i postanowiły „ustawić” wyniki. Cztery zespoły grały pasywnie i nie chciały wygrać swoich meczów, wiedząc o dość niespotykanej sytuacji, kiedy to przegrana pozwalała trafić na słabsze przeciwniczki w dalszych grach. To było nieetyczne i niesportowe. Na szczęście błyskawicznie zareagowała Federacja Badmintona i aż osiem zawodniczek zostało zdyskwalifikowanych.

- To była bardzo dobra decyzja związku, natomiast w kilku innych przypadkach organizatorzy i sędziowie zachowali się skandalicznie. Myślę o Aleksandrze Klejnowskiej-Krzywańskiej, Pawle Zagrodniku, czy o polskich siatkarzach plażowych, którzy o tym, że zagrają w porannej serii dowiedzieli się w środku nocy?

- Często mamy do czynienia ze świadomymi zakulisowymi działaniami, które mają wytrącić zawodników z ich ustalonego rytmu, ale nierzadko to zwykła ludzka bezmyślność wyrządzająca krzywdę. Siatkarze Fijałek i Prudel jednak sobie z tym poradzili i wygrali, mimo, że spali tylko cztery godziny. Gorzej było jednak z pozostałą dwójką naszych reprezentantów. W tych przypadkach mieliśmy niestety do czynienia wręcz z oszustwami arbitrów. Paweł Zagrodnik startujący w kategorii do 66 kg w judo, wyraźnie pokonał Japończyka Ebinumę w walce o brązowy medal. Decydująca akcja punktowa Polaka, dająca mu zwycięstwo została zaliczona przez sędziów i uwzględniona w protokole. Po kilku chwilach arbitrzy zmienili jednak decyzję i zwycięstwo odniósł rywal naszego judoki. To wielce skandaliczne wydarzenie, a biorąc pod uwagę, że ów Japończyk poprzednią walkę wygrał również po niezrozumiałej ingerencji sędziów i zmianie wyniku, to widać, że niektórzy sportowcy mają tak zwane „plecy”. Cieszę się, że Paweł Zagrodnik nie skarżył się i przyjął niesprawiedliwą porażkę z godnością. To było dla niego na pewno bardzo trudne, tak zresztą jak i cały występ. Przypomnijmy, że tego właśnie zawodnika miało nie być na Igrzyskach, a do kadry został powołany dopiero po nieszczęściu kolegi z maty, który uległ ciężkiemu wypadkowi samochodowemu. To nie była zbyt komfortowa sytuacja dla Zagrodnika i szkoda, że właśnie jego dotknęła niekompetencja sędziów.

- Bardzo przykro było patrzeć także na wysiłek Aleksandry Klejnowskiej-Krzywańskiej, która udźwignęła 113 kilogramów, nie bez kłopotów utrzymała ciężar w regulaminowym czasie, z radością wpadła w objęcia członków ekipy, by po dłuższej chwili dowiedzieć się, że próba nie została uznana przez stolik sędziowski. To skandaliczna decyzja, nie tylko dlatego, że chodzi o zawodniczkę z Polski.

- Zgadzam się. To nie powinno mieć miejsca. Co prawda sędziwie tłumaczyli potem, że tuż po podniesieniu sztangi Polka zrobiła dyskwalifikujący błąd techniczny, ale w takim przypadku powinno to być szybko oznajmione, tak aby zawodniczka przerwała próbę i nie narażała się na wysiłek lub kontuzję. Ogłoszenie tej decyzji dłuższą chwilę po występie, pokazuje jak wielki chaos i bezmyślność panuje wśród rozjemców olimpijskich. To prawda, że baczniej przypatrujemy się sportowcom z Polski i tu widzimy wiele wpadek, ale za największą niesprawiedliwość dotychczasowych rozgrywek uważam przypadek koreańskiej szpadzistki Shin Lam, która w sportowej rywalizacji pokonała Niemkę Heidemann, ale swoje trzy grosze znowu wtrącili sędziowie doliczając do zakończonej już walki jedną sekundę. Jeszcze większym zaskoczeniem było zaliczenie w czasie tej sekundy, aż czterech trafień Niemki. Dodajmy, że Koreanka, nie mogąc zrozumieć tak jawnej niesprawiedliwości przez godzinę siedziała zapłakana na planszy. Dobrze, że świetnie zachowali się kibice z wielu krajów, którzy uhonorowali zrozpaczoną dziewczynę owacją na stojąco.

- Smutno słyszeć o takich rzeczach, ale mam nadzieję, że to są incydentalne przypadki i mimo wszystko na Igrzyskach wygrywa prawość uczciwość i sprawiedliwość.

- Również wierzę, że właśnie te cechy będą na pierwszym planie nie tylko zawodów olimpijskich, ale także wszystkich dyscyplin sportowych na świecie. Chciałbym, żeby właśnie te, jubileuszowe XXX Igrzyska Olimpijskie zostały rozegrane i zapamiętane jako powrót do wielkiej szlachetności idei olimpijskich. Przypadki, o których mówiliśmy należy eliminować i piętnować. Zobaczmy, że w Londynie było bardzo mało wykluczeń za niedozwolony doping. Lekkoatletka z Saint Kidds, albański sztangista, rosyjska cyklistka torowa, gimnastyczka z Uzbekistanu, to kilka znaczących przypadków, ale jednak wobec ogromnej ilości wszystkich uczestników Igrzysk, zaledwie mały odsetek.
 

- Ale nie zapomnijmy o prawdziwej zagadce, 16-letniej chińskiej pływaczce Shiwen Ye. Ta młodziutka dziewczynka nie dość, że zdecydowanie wygrała na dystansie 400 metrów stylem zmiennym, to jeszcze ustanowiła fenomenalny rekord świata.

- To na pewno będzie najbardziej tajemnicza sprawa tych Igrzysk. To jest praktycznie niemożliwe, żeby nieznana, tak młoda zawodniczka mogła dokonać takiego wyczynu. Zresztą w tej sprawie wypowiedzieli się najwięksi znawcy pływania, którzy są zgodni, że to jest niemożliwe. Tym bardziej, że chodzi o reprezentantkę Chin. Właśnie ten kraj jest obecnie największym ośrodkiem tworzenia niedozwolonych metod dopingowych. Przypomina to trochę politykę dawnej NRD, gdzie dla propagandy robiono niesłychane rzeczy w kwestii niezgodnego z prawem dopingu. Myślę, że przypadek Shiwen Ye świadczy o tym, że Chińczycy wymyślili jakiś nowy sposób, który na razie jest niewykrywalny. Ale znamy przypadki z przeszłości, kiedy wspaniałe wyniki fenomenalnych sportowców zostały anulowane po latach, kiedy w końcu udawało się odkryć sposoby zabronionego dopingu. Jestem pewny, że z młodziutką chińską pływaczką będzie podobnie.

- Popatrzmy na Igrzyska z innej strony. Bardzo spodobało mi się otworzenie w Londynie „Strefy Jezusa”. To cenna inicjatywa, pokazująca, że można pogodzić wiarę z przeżywaniem rywalizacji i emocji sportowych. Z tego co wiem, niezbyt szeroko informuje się o tej akcji, a to chyba jedno z najważniejszych wydarzeń wokół Igrzysk. „Strefa Jezusa” jest miejscem całodobowej adoracji Najświętszego Sakramentu. W kilku parafiach odbywają się także Msze Święte prowadzone przez księży z całego świata, z kolei rzesze wolontariuszy będą prowadzić przeróżne inicjatywy i akcje kościelne związane z olimpijską rywalizacją.

- Dzisiejszy świat odsuwa się od Boga, dziś preferuje się inne wartości. Należy się więc cieszyć, że są takie inicjatywy. Szczególnie wokół wielkich imprez sportowych czy kulturalnych powinny być obiekty, gdzie można by było uczcić Boga. Igrzyska Olimpijskie są areną występów wybitnych sportowców, zawdzięczających przecież swoje umiejętności Panu Bogu. Jest czas na modlitwę i powinno być do tego miejsce. Przez Londyn przewija się obecnie mnóstwo turystów, kibiców, dziennikarzy. To dobrze, że jest się gdzie wyciszyć, pomodlić, spotkać się z Bogiem. „Strefa Jezusa” została usytuowana w pobliżu wioski olimpijskiej, w parafii Stanford. Nad akcją czuwają franciszkanie i wiem, że to jest tylko mały fragment szerszej akcji, która ma miejsce w całej Wielkiej Brytanii.
 
- Jak widać Kościół czuwa na całym przebiegiem Igrzysk i jest bardzo aktywny w wielu działaniach. Jako ciekawostkę można przypomnieć, że początek Igrzysk Olimpijskich został obwieszczony dźwiękiem dzwonów kościelnych wielu kościołów brytyjskich.

- To musiało zabrzmieć wspaniale. Z tego co wiem, był to pomysł Komitetu Organizacyjnego Igrzysk i następującej po nich Paraolimpiady. Polegał na zaproszeniu do jednoczesnego dzwonienia wszystkich instytucji posiadających dzwony. Ochoczo włączył się w tą akcję również Kościół oraz różne wspólnoty chrześcijańskie i w dniu rozpoczęcia Igrzysk w całej Wielkiej Brytanii, zabrzmiał wspaniały dźwięk dzwonów. To musiało być bardzo efektowne.

- Inicjatyw Kościoła było bardzo dużo. Mało kto o tym wie, bo rzeczywiście niewiele się mówi na ten temat, więc przypomnijmy, że z okazji inauguracji Igrzysk w katolickiej Katedrze Westminsterskiej odbyła się bardzo uroczysta Olimpijska Msza Święta, którą celebrowali między innymi nuncjusz apostolski w Wielkiej Brytanii oraz arcybiskupi Southwark i Westminsteru.

- Szkoda, że nie nagłaśnia się takich wydarzeń. To była naprawdę wielka uroczystość. Na wspólnej modlitwie spotkało się wielu byłych, obecnych i przyszłych olimpijczyków, a obok nich setki wierzących. Powinno się o tym pisać i mówić, tak jak i o innych ważnych i ciekawych akcjach. Mnie bardzo spodobała się jeszcze inna idea brytyjskiego Kościoła. Akcja „WIĘCEJ NIŻ ZŁOTO” polega na przywitaniu wszystkich uczestników Igrzysk, ze szczególnym naciskiem na zwykłe, przyjacielskie rozmowy o życiu, wierze i o Bogu. To musiały być i zapewne nadal są (akcja cały czas trwa) bardzo ciekawe dialogi.

- O tym nie wiedziałam, ale przyznam, że to mi się też podoba. I może tym optymistycznym akcentem zakończmy dzisiejszą rozmowę i tak jak ostatnio, życzmy sobie kolejnych dobrych występów polskich sportowców.

 

Danuta Górniak

Zmieniony: wtorek, 07 sierpnia 2012 02:22
 
RocketTheme Joomla Templates