Ludzie, miłość i Ogień PDF Drukuj Email
Marysia pisze...
wtorek, 06 grudnia 2011 19:20

Żar jej to żar ognia, Płomień Pański.

W dzieciństwie lubiłam zawsze te wieczory, kiedy tato rozpalał ogień w kominku. Wspólne z ojcem milczące wpatrywanie się w płomienie i pilnowanie żaru – doświadczenie bardzo osobiste i jedyne w swoim rodzaju.

Ogień jest fascynujący. Brakuje go na co dzień – został zastąpiony energią elektryczną, nasze miasta świecą hałaśliwie i zgrzytliwie od zmierzchu do świtu.  Płomienie raczej kojarzą nam się dziś z pożarem, komfortowym kominkiem... albo z wakacyjnym ogniskiem – przyjemnym dodatkiem do normalnego życia. Żywy płomień stał się rzadko spotykaną atrakcją, nieobecną już w codzienności.

Dawniej tak nie było; ogień przez wiele wieków warunkował istnienie i rozwój człowieka. Dawał ciepło, światło, bezpieczeństwo. Pozwalał się ujarzmić, a jednak zarazem zawsze pozostawał potężniejszy i zdolny do pochłonięcia wszystkiego w jednej chwili. Gdzie był ogień, tam był dom: rodzina, wspólnota plemienna, osada, gospodarstwo, wioska... Gdzie był płomień, tam był dom.

*  *  *

Dom... to nie miejsce – dom... to ludzie, miłość i ogień.

Uświadomiłam to sobie dogłębnie, siedząc kilka dni temu na niskiej twardej ławeczce i wpatrując się w ciemnozieloną podłogę kaplicy ze ściśniętym od wzruszenia gardłem. Kolorowe jak tęcza przymierza zakładki brewiarza czekały blisko, cicho i cierpliwie, aż się pozbieram. Pochłaniające swą żywiołowością miasto, fascynujące różnorodne dzielnice, rozpędzone tramwaje, przecudne kamienice, otwarci na wszystkich przybyszów mieszkańcy, tygiel kultur i wyznań, muzyka, architektura, sztuka, najwspanialsza nawet praca, rozjarzone elektrycznością i szczęściem istnienia wieczory, wrocławski niepowtarzalny klimat.... nie mogą być domem i nigdy nim być nie mogły.

* * *

Dom - to nie miejsce, dom... to ludzie, Miłość i Ogień.

Dający szczęście wspólnotowe Ogień nie pozwala się ujarzmić ani ogarnąć. Nie jest na nasze usługi ani nie istnieje po to, by nam zabezpieczać byt i zaspokajać potrzeby towarzyskie. To nie On należy do nas – to my należymy do Niego i respekt wobec Jego potęgi powinien przenikać serca. Pozostaje najpotężniejszy i zdolny do pochłonięcia wszystkiego w jednej chwili. A jednak zarazem wciąż warunkuje istnienie – jest źródłem domu, podstawą rodziny, korzeniem i koroną wspólnoty.... jeśli tylko nie czynimy z Niego przyjemnego dodatku do normalnego życia i rzadko spotykanej atrakcji.... jeśli wciąż jest w centrum.

*  *   *

W dzieciństwie lubiłam zawsze te wieczory, kiedy tato rozpalał ogień w kominku. Wspólne z ojcem milczące wpatrywanie się w płomienie i pilnowanie żaru – doświadczenie bardzo osobiste i jedyne w swoim rodzaju.
Podobnie może być z wpatrywaniem się w Płomień... jednak będzie to doświadczenie osobiste i jedyne w swoim rodzaju tylko wtedy, gdy będziemy wpatrywać się w niego wspólnie z Ojcem Niebieskim – jeśli będziemy patrzeć na wspólnotę oczami Boga: pełnymi miłości, współczucia i obecności.

Tylko takie spojrzenie miłości się liczy; tylko ono umożliwia przebaczenie, przygarnięcie, umocnienie, zbliżenie; tylko ono buduje taki Płomień, który staje się prawdziwym domem dla Serca Bożego i dla serc człowieczych.

Bo dom... to nie miejsce – dom... to ludzie, Miłość i Ogień.

Płomień Pański.

Zmieniony: wtorek, 06 grudnia 2011 19:30
 
RocketTheme Joomla Templates