Słyszałam takie
powiedzenie i bardzo mi ono odpowiada: Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij
od siebie, bo do siebie masz najbliżej. Poruszę temat, który nie
jest łatwy, a dotyczy, ni mniej ni więcej, tylko majstrowania przy drugim
człowieku. Niestety, dość często słyszę dobre rady w stylu
„powinnaś/powinieneś” i „musisz”, a już najbardziej irytują mnie uwagi, które
zasadniczo należałoby kierować do Stwórcy, że stworzył kogoś zbyt: grubym,
chudym, pięknym, cienkim, brzydkim, wysokim, utalentowanym, niskim, zdolnym,
rudym, piegowatym itd... Ludzie mają lustra w domu i korzystają z nich, zatem
nie trzeba im dokopywać tym, co im już skutecznie otoczenie obrzydziło, a co
nigdy by się takim bez tego otoczenia nie stało. Gdzie tu jest miejsce na bezwarunkową
miłość, miłość Bożą? Hipokryzja! Niestety, w naszym środowisku, wspólnotowym, a
jakże, często słyszę takie uwagi kierowane pod moim adresem czy też cudzym,
jakoby z dobrego serca, i mam ich szczerze dość. Ludzie leczą swoje własne
kompleksy cudzym kosztem. Jeszcze raz
powtórzę: nie ma to nic wspólnego z miłością Bożą i dążeniem do świętości.
Wyśmiewanie się z cudzego wyglądu, szczególnie wówczas, kiedy jest on narzucony
genetyką, nie różni się niczym od
wyśmiewania się z niepełnosprawności. Tak samo boli. Wiem, co mówię, bo
zaliczyłam sporo takich rzekomo życzliwych bądź żartobliwych uwag. Ciekawe,
gdyby kierunek tych uwag był odwrotny. Czy byłoby równie miło i śmiesznie?
Jestem przekonana, że nie. Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości co do mojego
wywodu, odsyłam do Ewangelii św. Mateusza 7, 1-5. Pojmując szerzej tekst Ewangelii – można go zinterpretować w ten
sposób – ty też nie jesteś idealny. Zatem - przypatrz się sobie w lustrze, bo
zapewne je masz... Żyj i daj żyć innym. Moja Babcia mawiała: Każdy ładny w
swojej skórze. I niech tak zostanie.
Zosia
|