Relacja z rekolekcji zimowych dla młodzieży PDF Drukuj Email
Artykuły
piątek, 26 lutego 2010 22:39

(w Galerii są już zdjęcia z rekolekcji)

Rekolekcje odbyły się w Przesiece w dniach 2010-02-09 do 2010-02-13.

Czas zimowych przemyśleń i zadumy nad wiarą zaczął się z chwilą, gdy zebrani pod Kościołem św. Rodziny we wtorek o poranku wyruszyliśmy kilkoma samochodami w stronę górskich przestrzeni. Droga przebiegała przyjemnie i radośnie, cieszyliśmy się wzajemnym towarzystwem, muzyką, która w zderzeniu z różnorodnością gustów budziła wiele kontrowersji, oraz widokami, wyłaniającymi się zza horyzontu. Coraz ładniejsze, coraz dalsze od wtopionych w codzienność miejskich oparów pośpiechu.

Kiedy dojechaliśmy do Przesieki, udało nam się minąć wiele otulonych śniegiem domków, typowo wiejsko-górskich, by w końcu dotrzeć do miejsca, w którym miało nam przyjść spędzić kolejne 4 dni rekolekcji - naszego intensywnego kontaktu z Bogiem. Co do willi mieliśmy różne oczekiwania, a przecież „rzeczywistość nie jest ani lepsza, ani gorsza od naszych marzeń, jest po prostu zupełnie inna”.

Dom był duży, jednocześnie zatopiony w mroku i własnej historii, którą nieznacznie próbowały zdradzać trofea wyniesione z polowań, gęsto zawieszone na ścianach przedpokoju, oraz wiele innych drobiazgów i niezwykle rozmowne podłogi.

Dziewczęta rozlokowano w dwóch pokojach; jeden duży i pełen światła - dla pięciu osób, drugi na poddaszu - dla trzech. Chłodny i mocno wpisany w klimat drewnianego domu. Podobnie przedstawiały się pozostałe pomieszczenia na górze, które także podsuwały nam myśli o zapotrzebowaniu na koce. Tam znaleźli swoje miejsce do snu chłopcy w liczbie sześciu. Nasze opiekunki i ks. Wojtek, który ku uciesze uczestników napełnił wyjazd swoją obecnością, zajęli pokoje na pierwszym piętrze.

Lekko zaznajomieni z nowymi współtowarzyszami rekolekcji, miejscami, które miały nam służyć i uroczymi widokami z okien, postanowiliśmy wyruszyć na świeże powietrze.

Niektórzy bardziej stęsknieni za stokami i pędem wiatru, od razu zdecydowali się na przywitanie gór w nartach na nogach i uśmiechem ukrytym pod szalikiem i goglami.

Reszta spacerowała po okolicy, a zdeterminowane pokolenie dorosłych (Wiesia, Gosia, Dorota i Ksiądz) podjęło się pieszej wycieczki do Borowic.

Gdy powróciliśmy z sercami pełnymi przygody, po chwili relaksu, zostaliśmy zwołani na dół hasłem: Wyprawa na obiad. Droga wiodąca w dół, już następnego dnia miała się stać tą, na której widok żołądki się niecierpliwią.

Wieczorem ks. Wojciech odprawił nam pierwszą wyjątkową Mszę św. - w niewielkiej salce na samym dole, gdzie zawisnął duży, drewniany, cierpiący Chrystus na Krzyżu. Od tej pory było to miejsce do modlitwy i wykładów Księdza, ale także do śniadań i kolacji, które sami przyrządzaliśmy.

Starszyzna wyrażała czasem obawy, iż nasze posiłki nie mają szans się odbyć, gdyż brakowało chętnych do robienia herbaty i kanapek. Jednak zapisy były tylko imionami na kartce, a i tak zawsze ktoś podejmował się przygotowywania stolików ze strawą. Po długiej konferencji naszego duchowego przywódcy, zapadliśmy w chłodne kołderki, by nabrać siły na następne dni.

Od drugiego poranka trzymaliśmy się już planu, który obejmował: Mszę św., 2 konferencje (po śniadaniu i po kolacji), 3 posiłki i trochę wolnego czasu. Ten przeznaczaliśmy na radosne doznawanie zimy, czyli narty (w Borowicach i w Szklarskiej Porębie), sanki i szaleństwo ze śniegiem twarzą w twarz w każdej innej formie.

Tematem przewodnim rekolekcji było: „Jak więc przejęliście naukę o Chrystusie Jezusie jako Panu, tak w Nim postępujcie”.

Dla mnie głównym poruszanym wątkiem była droga do oczyszczenia i świętości oraz wszelkie przeszkody, które ukrywają jej bieg jak za mgłą.

Ksiądz Wojtek mówił wiele o grzechach, których trzeba się wyzbyć, o nieprzebaczeniu i ranach, które z tego powodu tkwią w naszych sercach i przeszkadzają w dążeniu do pełnego uwolnienia. Poruszany był także temat zepsucia poranionego człowieka, który nie szukając uzdrowienia w Chrystusie, cofa się do pierwszego stadium drogi, jakim jest grzech nie do ominięcia. Trzeba się go koniecznie pozbyć, zniszczyć podjęciem decyzji o usunięciu go z życia.

Poza codzienną Mszą św. i modlitwami wieczornymi, w których aktywnie braliśmy udział, odbyła się jedna dyskusja w grupie i jedna wydłużona modlitwa (zamiast konferencji). Mogę z zachwytem stwierdzić, że doświadczyliśmy prawdziwego działania Boga. Wielu z nas przeżyło oczyszczenie, nad każdym się modliliśmy w mniejszych grupkach, a Duch Święty wydobywał z nas zapomniane rany i wlewał pragnienie Boga.

Ci, którzy mimo przeszkód udali się na te kilka dni w góry, mieli okazję zbliżyć się do Najwyższego. Wielu z nas przekonało się, że takie wyjazdy zjednują sobie nawzajem ludzi, dlatego powróciliśmy szczęśliwsi, może bliżsi Bogu, a na pewno bogatsi. W końcu Pan tłumaczy, że bogactwo nie zawiera się w majętnościach. Obyśmy potrafili zachować cenne nauki w umysłach i wyrzucili zwątpienie.

Weronika

Zmieniony: piątek, 04 czerwca 2010 14:46
 
RocketTheme Joomla Templates