Haft krzyżykowy Drukuj
Marysia pisze...
czwartek, 25 listopada 2010 00:10

Kiedy byłam małą dziewczynką, nie cierpiałam robótek ręcznych. Każde zajęcia na lekcjach i próby podejmowane w domu były mordęgą. Paluszki nie słuchały. Nie śmigały. Nie wyrabiały szkolnej normy. Znienawidziłam szybko to zajęcie i porzuciłam je zaraz po uzyskaniu koniecznych ocen w dzienniku.

Dopiero wiele lat po nawróceniu, po kolejnym etapie tzw. wewnętrznego uzdrowienia, niespodziewanie zapragnęłam wrócić do tego tematu i chociaż troszeczkę nadrobić życiowe zaległości. Nie miałam na to już zbyt wiele czasu - ale to co wówczas wyhaftowałam wystarczyło, żeby sapnąć z satysfakcją, popatrzeć na swoje małe dziełko i.... wręczyć je wkrótce jako uroczy prezent hand-made. Babcia nie posiadała się ze zdumienia. Dzięki pomocy Ducha Świętego obaliłam nie tylko rodzinny mit, ale przede wszystkim - swój własny.

Czasem brakuje mi haftowania. To zajęcie jak żadne inne potrafi wyrabiać cierpliwość, odrywać myśli od bieżących spraw. Takie oderwanie nieraz bywa bardzo potrzebne, żeby nabrać dystansu do problemów, właściwie ocenić trudne sytuacje, wyciszyć myśli przelatujące przez głowę, ukoić nawał wrażeń i wspomnień. Czasem po prostu trzeba zrobić krok do tyłu i spojrzeć na wszystko innymi oczami. Może dlatego kobiety lubią robótki - bo wiele spraw przeżywają bardzo mocno, bo haftowanie jest jakąś formą oderwania się, zabezpieczenia przed stresem prób objęcia nadmiernej kontroli nad wszystkim ?

Różaniec też trochę tak wygląda - jak igła z nitką. Nawet nieco podobnie można go trzymać, tyle że inaczej przesuwają się palce. Nie lubiłam tej modlitwy przez wiele lat. Częściowo podświadomie - być może - z powodu wąskiego zakresu manualnych możliwości. Potem przeszłam długoletni etap buntu o zabarwieniu protestanckim, w którym w ogóle nie było mowy o jakimkolwiek zbliżeniu do modlitwy maryjnej. Przyszedł wreszcie jednak dzień, w którym pierwszy raz w życiu załapałam - o co w tej modlitwie chodzi. Wspomnienie tamtej chwili łaski jest jak pozłacana nitka w wyszywanym obrazku mojej przeszłości.

***

Źródło: myslinitkahaftowane.blogspot.comRóżaniec jest trochę jak haftowanie barwnej rzeczywistości, tworzenie nowego obrazu własnego życia, albo szykowanie dla kogoś prezentu. Ta modlitwa potrafi wyrabiać cierpliwość, odrywać myśli od bieżących spraw. Takie oderwanie nieraz bywa bardzo potrzebne, żeby nabrać dystansu do problemów, właściwie ocenić trudne sytuacje, wyciszyć myśli przelatujące przez głowę, ukoić serce rozedrgane od fali wrażeń i wspomnień. Czasem po prostu trzeba zrobić krok do tyłu i spojrzeć na wszystko oczami Jezusa. Trzeba zabezpieczać się stale przed bałwochwalczą niewiarą w to, że Bóg ma kontrolę nad wszystkim. A my wciąż próbujemy trzymać wszelkie sprawy we własnych rękach. Nie przychodzi nam do głowy, że mówiąc zdecydowanym tonem "Spokojnie, panuję nad wszystkim" - być może łamiemy pierwsze przykazanie.... Ktoś inny jest od panowania nad wszystkim, i możesz być pewien (pewna), że to najbardziej właściwa Osoba we Wszechświecie. Więc spokojnie zajmij się swoimi robótkami.

***

Zawsze dziwiła mnie lakoniczna uwaga Ewangelisty dotycząca losu ubrań Jezusa po ukrzyżowaniu. Tunika nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. No dobrze, po co mu było o tym pisać, skoro nie miał nic wspólnego z krawiectwem i był z zupełnie innego, rybackiego świata ? Pewnego dnia wpadła mi do głowy myśl, że tunika tkana w całości od góry do dołu, to nie byle co. Zapewne wymagała godzin pracy, skupienia, przymiarek, poprawek. Jeśli wyszła spod ręki Maryi, to naprawdę musiała to być porządna i dobrze zrobiona rzecz, która wystarczyła Jezusowi na wiele dni.

Więc jeśli modlisz się za kogoś na różańcu - to skąd wiesz, czy właśnie nie wyszywasz dla niego ozdobnej jak wielkanocny ornat duchowej tuniki, która będzie może i delikatna, ale potrzebna.... Jeśli będziesz wytrwały (wytrwała) i nie porzucisz swego dzieła, to znaczy - jeśli utkasz je od początku do końca - od góry do dołu, to może się ono okazać bardzo ważne nie tylko dla niego, ale nawet dla ludzi z zupełnie innego świata... Skąd wiesz, czy ta modlitwa nie będzie dla kogoś jak podarowany rycerzowi wysokiej jakości płaszcz do zbroi przeciw Złemu. Taki czysty heart-made - tyle że bez satysfakcji, bo jest niepotrzebna, a nawet niewskazana. Albo może jeśli wstawiasz się za kimś daleko żyjącym od wiary, za pijakiem i hulaką (niekoniecznie w dosłownym znaczeniu), może twoja modlitwa będzie jak utkanie i zarzucenie płaszcza okrywającego jego nagość przed Bogiem; historia jego życia znajdzie swoje miejsce w historii zbawienia... Dzięki pomocy Ducha Świętego bardzo małym dziełkiem obalisz diabelski mit o konkretnym człowieku.

Pamiętaj tylko, że podczas haftowania można się pokłuć - jeśli będziesz używać igły i nici bez roztropności. Wszystkie się poplączą, jeżeli pozwolisz sobie na jedną chwilę nieuwagi - jeśli odwrócisz oczy i myśli od najważniejszego celu : wyhaftowania na swoim życiu wizerunku Boga.

Meroutka

Zmieniony: środa, 05 stycznia 2011 20:05